Swoje pierwsze kroki stawiał jeszcze przed powstaniem forum „KosmetykaAut.pl”. Uczestniczył w pierwszym nieoficjalnym szkoleniu Detailing Academy, a na kolejne jeździł, wykorzystując czas w 200%. Po kilku latach założył swoje własne studio, w którym spełnia się zawodowo: Diamiond Rose Detailing – poznajcie historię Michała Malickiego.
Agnieszka Kujawa: Opowiedz o początkach Twojego zainteresowania auto detailingiem – gdzie stawiałeś swoje pierwsze kroki?
Michał Malicki: Zupełnie przypadkowo kumpel rozbił naszego VW Golfa IV i szukaliśmy gdzieś kawałka dachu nad głową żeby w wolnym czasie go poskładać. Tak trafiliśmy kilka kamienic dalej na raczkujące wtedy ”studio kosmetyki samochodowej”. Chłopaki użyczyli kawałka przestrzeni w zamian za pozamiatanie placu. Kolega składał tam swojego Golfa, a ja siedziałem i wpatrywałem się w auta jakie tam bywały i w to jak się zmieniały. To był rok 2009 i wtedy zacząłem stawiać pierwsze kroki, powoli bez maszyn polerskich, wszystko ręcznie na swoim aucie, ojca i kilku kumpli. Po kilku latach totalnej amatorszczyzny trafiłem na forum “kosmetykaaut” potem na “detailingworld” i zacząłem dostrzegać więcej 😉
A. K.: Czym zajmowałeś się w kolejnych latach?
M. M.: W 2012 roku kupiłem pierwszą maszynę rotacyjną. Przez kolejne 3 lata, po godzinach uczyłem się fachu w domowym garażu. W ciepłe miesiące walczyłem z coraz to innymi lakierami i bawiłem się woskami, w zimowe i jesienne miesiące prowadziłem wewnętrzną walkę z ogarnianiem wnętrz, czyli głównie praniem i zabawą z odżywianiem tworzyw sztucznych.
A. K.: 2015 rok był dla Ciebie przełomowy, co takiego się wtedy wydarzyło?
M. M.: Stwierdziłem, że mam dość pracy jako przedstawiciel handlowy i trzeba coś zmienić w swoim życiu, by robić to, co się kocha – DETAILING. Posiadając 3 maszyny polerskie i garaż kosmetyków, zacząłem szukać kompleksowych szkoleń u kogoś, kto już prowadzi takie studio – by się sprawdzić.
A. K.: Jakie studio wybrałeś?
M. M.: Trafiłem wtedy na Łukasza Srokę, który po krótkiej rozmowie telefonicznej zaprosił mnie do swojego studia Pielęgnacja Aut we Wrocławiu. Zaprosił mnie na 3-dniowe szkolenie.
A. K.: Jak wspominasz to szkolenie?
M. M.: Pamiętam, że Grzegorz Urban wywalił mi świat do góry nogami i naładował pewnością siebie. Zamiast 3-dniowego szkolenia po 8 godzin, miałem 5-6 dniowy kurs po 10 godzin dziennie. Zamiast pracy na testowych elementach – po pierwszym dniu dołączyłem do ekipy i pracowaliśmy wspólnie przy samochodach klientów.
A. K.: Byłeś pierwszym kursantem, który wziął udział w nieoficjalnym szkoleniu?
M. M.: O Detailing Academy dowiedziałem się zanim oficjalnie powstało, wziąłem udział w zamkniętym szkoleniu tylko dla znajomych. Klimat tego miejsca jest niesamowity, a to, że mogłem wziąć udział w takim wydarzeniu było dla mnie wielkim zaszczytem.
A. K.: Jaka była Twoja dalsza droga z auto detailingiem?
M. M.: Wiedza zdobyta na pierwszym szkoleniu utwierdziła mnie w tym, że idę dobrą drogą. Otworzyłem firmę i byłem na każdym szkoleniu organizowanym w DA – na jego pierwszej edycji.
Jeśli tematem szkolenia była dla mnie jakaś nowość to jechałem po czystą dawkę wiedzy będąc w 100% przekonany, że to dobry wybór, jeśli natomiast było to szkolenie z tematu mi znanego jechałem, by się sprawdzić i spotkać ze znajomymi.
A. K.: Obecnie jesteś właścicielem studio Diamond Rose Detailing, czym wcześniej się zajmowałeś?
M. M.: Pracowałem jako przedstawiciel handlowy w branży surowców wtórnych, handlowałem bezpośrednio z Azjatami. Później zmieniłem firmę i tam dodatkowo do swoich obowiązków dołożyli mi zajęcie się transportem. Zaczynało brakować dnia na rodzinę i sen. Teraz, mając własne studio, mam czas zarówno na pracę jak i rodzinę. Jestem szczęśliwy.
A. K.: Bycie szczęśliwym w życiu, dzięki doskonałemu rozdzieleniu czasu na pracę i rodzinę to bardzo ważna umiejętność. Czym teraz zajmujesz się w studio?
M. M.: W firmie wykonujemy już wiele usług, lecz cały czas staramy się wprowadzać nowe, w tym sezonie wchodzimy z PDR (usuwanie wgnieceń) oraz chcemy rozwinąć się o aplikacje folii PPF na całe powierzchnie samochodów. W przyszłości zostaną już tylko zagadnienia typowo lakiernicze.
A. K.: To studio to Twoje spełnienie marzeń?
M. M.: Tak to studio to moje spełnienie marzeń, oczywiście nie w tej odsłonie wizualnej. Powoli do przodu i może już w tym roku uda się postawić nowy budynek, który w głowie jest już urządzony od jakiegoś roku.
A. K.: Wspomniałeś, że czytałeś forum KosmetykaAut.pl, w jakim stopniu to miejsce pomogło Ci w rozwijaniu pasji?
M. M.: Forum kosmetykaaut pomogła mi szczególnie w wymianie doświadczeń z innymi użytkownikami oraz kupowaniu części już sprawdzonych produktów. Już wtedy forum miało kilku partnerów, więc udało się wynegocjować pierwsze rabaty na chemię jak i pierwsza maszynę DA oraz coraz to dziwniejsze akcesoria.
Poza tym kontakt z ludźmi o różnym ukierunkowaniu detalingowym pozwolił mi również spojrzeć inaczej na pielęgnację wnętrza. Zawsze była to moja pięta Achillesa i mimo upływu lat oraz posiadanej wiedzy jest to najmniej lubiany przeze mnie element całej układanki. Jedynie złapałem bakcyla na skóry i jej renowacje, zapoczątkował ją Łukasz Sroka, a rozbudował Łukasz Kordyjak i Misza Mandybura, który pod względem dobierania koloru jest mistrzem.
A. K.: Jak po latach oceniasz szkolenia w Detailing Academy?
M. M.: Przed każdym szkoleniem w DA cieszyłem się jak dziecko, bo czułem się jak bym jechał z domu do rodziny. Kompetencje trenerów oraz poziom szkoleń są najwyższe w Polsce.
A. K.: Co doradziłbyś wszystkim tym, którzy myślą o rozpoczęciu szkoleń w Detailing Academy?
M. M.: Jeśli jesteś osobą, która ceni prawdziwą wiedzę a nie wmawianie, że dany producent ma wszystko najlepsze od góry do dołu – Nie czekaj, pisz do DA!
A. K.: Jest coś, co zmieniłbyś w szkoleniach Detailing Academy?
M. M.: Jest jedna rzecz, której przemilczeć nie mogę: wąska i długa toaleta kojarzy mi się tylko z promem do Szwecji, a tych rejsów najlepiej nie wspominam (śmieje się).
A. K.: To teraz mnie rozbawiłeś, takiej uwagi się nie spodziewałam. Jakie są następne Twoje cele?
M. M.: Poza oczekiwaniem na telefon od Łukasza z propozycją otwarcia oddziału DA na Centralną Polskę w Tomaszowie… to nic takiego, poproszę o kolejne pytanie (śmieje się).
A. K.: No dobrze, to na sam koniec – pracowałeś przy wielu samochodach i najlepsze jeszcze przed Tobą, to może jest jakieś auto, wyjątkowe, któremu chciałbyś poświęcić więcej swojego czasu i detailingowej wiedzy?
M. M.: Tak, jest kilka takich aut a negocjacje z ich właścicielami są długie, ponieważ nie wyznaje zasady “zrobić byle zrobić i mieć zdjęcia do portfolio”. Z rekordzistą rozmawiam prawie 2 lata. Cały czas starałem się go przekonać, że warto i że będą to dobrze zainwestowane pieniądze. Muszę zobaczyć w oku klienta ten błysk i mieć pewność, że efekt będzie utrzymany dłuuugo.
A wracając do pytania, to jeszcze nie zdradzę co to będzie za auto, ale nie ukrywam, że jestem fanem starej motoryzacji i pacjent ma już prawie 100 lat.
A. K.: 100 lat? W takim razie z niecierpliwością czekam na realizację! Powodzenia w dalszej drodze.
M. M.: Dziękuję i pozdrawiam całą ekipę DA.